niedziela, 30 października 2011

Urlop

Jesteśmy w Polsce od środy. Czyli już 5 dni.

Wyłączając dziadków Wojtusia a moich rodziców u których mieszkamy zdążyliśmy już "zaliczyć":
- ciocię Kokosa,
- ciocię Orzecha z przyległościami w postaci Mateusza C.,
- ciocie Donę (z przyległościami w postaci Piotrka A.)i Ankę,
- wujka Sebę,
- Babcię Żura czyli prababcię Wojtuśka,
- Rodziców i brata Żura, czyli odpowiednio dziadków i wujka Wojtuśka,
- wujka Fisia,
- teściów Wojtuśka i przyszłą żonę czyli Martę, Dawida i Kesję,
- dentystkę.

Plan na najbliższe dwa tygodnie mamy ułożony co do godziny, a co kogoś spotykamy to sugeruje nam - ten ktoś - że zanim wyjedziemy to fajnie byłoby się jeszcze spotkać.

Padam na ryjek.
Odpocznę sobie po urlopie.

Synowa

czwartek, 20 października 2011

Ekspozycja na gluten

Według najnowszych zaleceń żywieniowych opracowanych w naszym kraju: ekspozycja na gluten przedstawia się następująco:
- u dzieci karmionych piersią, gluten wprowadzamy od 5 miesiąca (po ukończeniu 4) 
- u dzieci karmionych sztucznie w 6 miesiącu (po ukończeniu 5) 

 Zawsze myślałam, że ekspozycja to jest w muzeum... No widać myliłam się.

W każdym razie moje dziecko nie ma ekspozycji na gluten - moje dziecko, jak za starych dobrych czasów, kiedy dzieci były grzeczne, a matki nie musiały kupować maszynek rozpoznających płacz, żeby wiedzieć czy ich dziecko jest głodne czy smutne, dostało bułę. Znaczy kawałek buły. A w zasadzie dwa kawałki - pierwszy ośliniony spadł na ziemię, drugi ukradł mu kot. Smakowało mu. Znaczy Wojtusiowi. Kotu zresztą też.

Królewna i wróżko-cacuszko

Królewna na wyzwanie ze Scrapujących Polek. Na Mixed Media. Trzeba było oskrapować dziewczynkę i użyć przynajmniej dwóch mediów - użyłam tuszu (srebrnego), pudru do embossingu (srebrnego) i glossy accents.
Natomiast wróżko-cacuszko to album (na wyzwanie Craft Artwork), przy którym postanowiłam się trochę pobawić formą i wyszło mi coś takiego:
Opaska służy za zamknięcie, jak zdejmiemy album wygląda o tak:
Mamy cztery rogi, i na każdym rogu trzy pięterka. Każde pięterko się otwiera i wyskakuje wróżka. Tylko trzeba do tego używać dwóch rąk - inaczej nie wyskoczą, bo to wstydliwe wróżki są.
Całkiem mi wyszło. A autorką wróżek (w których się nawiasem mówiąc zakochałam) jest Kei Acedera.

Smśnie

Sms od Mila do Teścia: A czy w waszym zoo to słonie są afrykańskie czy indyjskie? I czy tam są pingwiny?
Sms od Teścia do Mila: W naszym zoo jest jeden słoń indyjski, a pingwiny tylko wtedy jak przyjdą z dziećmi z ochronki.

niedziela, 16 października 2011

Bluzka

Mil: Ale ta pani ma fajną bluzkę...
Paulinuś: No fajną.
Mil: A najfajniejsze jest w niej to, że kwiatki ma tylko z tyłu.
Paulinuś: A może ma ją założoną tyłem do przodu?
Mil: Nie no, ma z przodu zaszewki na biust.
Paulinuś: Może to są zaszewki na garba? Myślisz, że jak ktoś ma garba to nie chciałby się ładnie ubrać, tak do figury?

sobota, 15 października 2011

Autobuśnie

Się wkurzyłam.

Było tak:
Czekamy sobie grzecznie na autobus - ja, Paulinka i dzieci. Podjeżdża dwunastka, akurat tak feralnie zaparkowała, że na drzwiach jej wyrosła latarnia i jakiś koleś. Paulinka i dzieci wsiedli boczkiem, ja z wózkiem musiała okrążyć latarnię i przeprosić kolesia. Koleś się przesunął, ja podnoszę przednie kółko i już mam wsiadać... A kierowca zamyka drzwi.

Nie odjechał, bo korek był. Paulinka mu dzwoni, żeby otworzył, jakaś kobieta poleciała do niego, żeby mu powiedzieć, że nie zdążyłam wsiąść, a on na to, że mi nie otworzy, bo zaraz za nim stoi już następna dwunastka. A ja latam między drzwiami przy kierowcy a drzwiami przez które mogę wejść z wózkiem jak głupia.

Nic to. Odjechał. Wsiadłam do tej drugiej, co to zaraz za nim stała. Wkurzona jak jeż.

Paulinka tym czasem obserwowała zachowania pana kierowcy. Pan kierowca między innymi:
- zamknął wysiadającemu panu z zakupami drzwi przed nosem i odjechał z jego przystanku,
- panu wsiadającemu nie przytrzasnął ręki tylko dlatego, że drzwi w wypadku kiedy coś się znajdzie między nimi otwierają się automatycznie,
- zamknął drzwi pani z wózkiem, która zauważyła, że przy tych drzwiach którymi chciała wejść stoją już dwa wózki więc przeszła do drugich. Zdążyła dojść, nie zdążyła już wejść.

Spisałyśmy numer boczny. Oj, pójdzie skarga.

Raj dla Agat

czwartek, 13 października 2011

Giernie

Niko: Żuru, pogramy w coś?
Żuru: Ok, ale najpierw musisz posprzątać klocki.
Niko: A to mi się już nie chce grać.

środa, 12 października 2011

O antykoncepcji

Mam ostatnio coraz więcej okazji do nucenia pod nosem refrenu Otchłani Potępienia.

Dziś na przykład przeczytałam, na facebooku, u koleżanki, że Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich zbiera podpisy pod petycja za wprowadzeniem ustawy o tym, by farmaceuta mógł odmówić sprzedaży środków antykoncepcyjnych w oparciu o klauzulę sumienia.

Najpierw pomyślałam, że to żart.

Potem pomyślałam, że nie ma takiej możliwości, absolutnie nie ma takiej możliwości, żeby istniało w ogóle coś takiego jak Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich, że to bzdura i ktoś mnie robi w bambus.

Potem odwiedziłam wujka Google i okazało się, że:
a) Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich istnieje,
b) faktycznie chcą o coś takiego się ubiegać,
c) mają już 6 tysięcy podpisów pod petycją.

Przeczytałam też, że pewna farmaceutka z Krakowa musi się spowiadać jak sprzeda komuś środki antykoncepcyjne na receptę, bo ma wyrzuty sumienia.

Mam dziwne wrażenie, że się komuś w głowie... No wiadomo co.

Nic tylko sobie pośpiewać.

niedziela, 9 października 2011

Niedzielnie

Rafał: Sądząc po naszej kuchni to jesteśmy bardzo pobożni.
Paulinuś: Nie martw się, my pójdziemy jutro do przedszkola, a Mila pozmywa.

W tym momencie jakoś mi się nasunął początek refrenu piosenki Katarzyny Groniec pt. "Otchłań potępienia". Nie omieszkałam zaśpiewać.

Nie wiem czemu moja siostra zaczęła się strasznie śmiać...

wtorek, 4 października 2011

Aaaaaaa!!!

Są takie chwile, w życiu człowieka, które zmieniają to wyżej wymienione. Znaczy życie zmieniają. Niewątpliwie taką chwilą była ta około 2 i pół roku temu, w której, całkiem przypadkiem trafiłam na pewien blog, pewnej skraperki ze Szczecina i odkryłam, że istnieje w ogóle coś takiego jak scrapbooking.

Od tej chwili już nic nie było takie samo, a każda ważna chwila została zeskrapowana.

To był ten blog i to była Tores.

A dziś, kiedy wraz z moją siostrą wybrałyśmy się do sklepu skrapowego, się pogapić, przy wejściu prawie wpadłyśmy na dwie kobiety. Rozmawiały po polsku. Jedna kucała. Jak się podniosła i obróciła w naszą stronę to zrobiłam: "Yyyyyyyy!" i uciekłam na dół, do piwnicy sklepu, gdzie przez jakieś 10 minut nie mogłam wyjść z szoku, a moja siostra przekonywała mnie, że powinnam się do niej odezwać i nie być dzika, wystarczy, ze ona jest. Ona znaczy moja siostra.

Wyszłam.

W ostatniej chwili, bo już stały przy kasie.

Odezwałam się.

Chociaż się wstydziłam.

I porozmawiałyśmy chwilkę. I zrobiłyśmy sobie zdjęcie.

I to była Tores.

Spotkałam dziś kobietę, która zmieniła moje życie!

sobota, 1 października 2011

ATC gotyckie

Na wyzwanie. Inspirowane Balladą o Hidalgu don Pedro i księżniczce Inez Kaczmarskiego.


Niniejszym oznajmiam, że jest to pierwsze ATC na moim blogu! Nie pierwsze w życiorysie, ale pierwsze opublikowane :)