środa, 10 czerwca 2009

Deszcz

O szyby deszcz dzwoni, deszcze dzwoni... No jaki? Wiosenny? Czy już letni? Nigdy nie wiedziałam czy czerwiec to jeszcze wiosna czy już lato. Tak samo z wrześniem. Grudzień i marzec jakoś tak prościej.

Nie mniej jednak deszcz dzwoni o szyby. A ja na szczęście już jestem w domu. Ale jak dzwonił najmocniej to takiego szczęścia nie miałam. Prawdę mówiąc - miałam pecha, bo łaziłam po Katowicach w poszukiwaniu drukarni, obeszłam chyba wszystkie punkty ksero i nic! Nie wydrukowałam pracy, przez co musiałam tłumaczyć się drowi J. Ale się wytłumaczyłam. I dostałam czwóreczkę z teorii literatury. Ciekawym jest bardzo, jak to się dzieje, że w tym semestrze, z przedmiotów, na których głównie spałam dostaje takie miłe oceny? No, ale nie ma co narzekać. W ogóle mi jakoś ta sesja bezstresowo idzie. Dobrze jest.

Lubię deszcz. No, pod warunkiem, że siedzę w domu. I choć pokrzyżował mi plany, bo miałam zamiar do parku się wybrać dziś, to nie mam mu za złe. Deszcz jest całkiem miły, kiedy nic nie musisz. Deszcz jest nawet przemiły kiedy możesz sobie po prostu posiedzieć w domu, najlepiej w łóżku, kiedy nie masz nic do załatwiania. A jakby się ktoś czepiał - zawsze można mówić, że jest się meteopatą :)

wtorek, 9 czerwca 2009

Rodzinnie

Paulinuś: ... i tu sobie możesz nacisnąć zapisz jak nie możesz w tym momencie skończyć...
Musia: Na przykład jak braknie prądu?
Paulinuś: Nie, to ci się automatycznie zapisze, bo się wyłączy...
Mil: Na przykład jak ci zupa kipi w kuchni, a ojciec wpada po pracy do domu i chce jeść.
Paulinuś: I od progu wrzeszczy: Dawaj tę zupę!

I tu następuje atak ogólnego, niepohamowanego, szaleńczego, wręcz histerycznego śmiechu.

Mój ojciec? Wrzeszczy??? I to jeszcze, że chce zupę? W ogóle, że chce obiad?

Hahaha!